Miłość do gór znów zagnała nas na południe Polski, tym razem w planach był totalny odpoczynek. Na tę okoliczność upatrzyliśmy sobie Białkę Tatrzańską poza sezonem. Po dotarciu na miejsce okazało się, że trafiliśmy w dziesiątkę. Jeżeli szukacie miejsca na tak zwany reset, ten wpis jest dla Was.
Białka Tatrzańska przywitała nas opustoszałymi uliczkami, świeżym i chłodnym powietrzem oraz mnóstwem słońca. W hostelu, który wynajęliśmy za śmiesznie niską cenę, mieliśmy własną łazienkę, balkon z widokiem na góry oraz możliwość wymeldowania się, o której chcemy. Oprócz nas w hostelu była bowiem tylko jedna para niemieckich turystów w podeszłym wieku.
W opustoszałym mieście skupiliśmy się w na spacerach, rozmowie oraz własnych przemyśleniach. Z dala od zgiełku miasta wyciszyliśmy się, porobiliśmy kilka zdjęć i przeczytaliśmy kilka książek. I wbrew pozorom nie byliśmy sami. Na pastwiskach wypasały się owce i krowy, a z każdego zakątka podwórka z ciekawością przyglądały nam się kury.
Główną lokalizacją wypadową były dla nas Termy Bania, które oferują kąpiel w ciepłych, leczniczych wodach termalnych.
Wykupiliśmy na promocji całodniowy pobyt w trzech strefach: zabawy, relaksu i saunarium. W pierwszej strefie bawiliśmy się przednio. Zjeżdżaliśmy na 2 osobowym pontonie, kręciliśmy się w wirze wodnym oraz skakaliśmy w sztucznie wyprodukowanych falach. W strefie relaksu przesiedzieliśmy pół dnia, popijając na dworze drinki i podziwiając góry w oddali. W razie ssania żołądka, na miejscu można znaleźć kilka restauracji. Ceny oczywiście wywindowane, ale polecić możemy szczególnie pizzę i kwaśnicę. Z Term wyszliśmy późnym wieczorem, wypoczęci jak nigdy.
Em
0 Komentarzy