Być w Wenecji, to jakby zjeść
całe pudełko czekoladek z likierem naraz.

Truman Capote

Venezia è un pesce, czyli Wenecja jest rybą. Widziana bowiem z lotu ptaka, kształtem przypomina wodnego kręgowca. I zachwyca.

Wydaje się tak nierzeczywista, niemalże jakby przeniesiona z bajki. Wręcz efemeryczna, gdyż każdego roku tonie o kilka centymetrów.  Obdrapane budowle przypominają nam o upływie czasu, a kołyszące wody Adriatyku koją nasze zmysły.  Z uwagi na to, że miasto opiera życie na palach, tak jak pisze Tiziano Scarpa– w Wenecji “spacerujemy po odwróconym lesie”. 

Romantyzm ten przerwany jest niestety przez masy turystów, którymi wypełniona jest ta piękna kraina. 2 dni, które spędziliśmy w Wenecji zaogniły tylko apetyt na powtórną wojaż. Ciężko cieszyć się głównymi zabytkami, dlatego uciekaliśmy w boczne, kręte uliczki w poszukiwaniu wytchnienia.

Na słynącej z wyrobów szkła, wyspie Murano, podziwialiśmy kunsztownie wykonaną biżuterię, wazony, figurki, misy i wiele innych.

Burano oczarowało nas kolorowymi domami, które według legendy miały ułatwiać powrót rybakom z połowów. Inna legenda wiąże się ze słynących na tej wyspie koronek. W XV wieku jeden z rybaków wabiony przez syreny, nie zapomniał, że w domu czeka nań narzeczona i oparł się kuszeniu. W nagrodę otrzymał od Królowej Syren piękny welon, który podarował narzeczonej.

Oprócz pięknych widoków oraz poruszania się wodnym transportem, w Wenecji bardzo smakowały nam potrawy z kalmarów oraz mój absolutny hit spaghetti al nero di seppia, czyli makaron barwiony atramentem z kałamarnicy lub z mątwy

Em


0 Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *