Uwielbiam nie mieć żadnych oczekiwań wobec podróżniczych miejsc, zanurzać się w ich atmosferę i czekać aż zdanie wyrobi się samo.
Gdy przylecicie do Wilna,od razu zauważycie, że jest inaczej niż w większości stolic Europy. Spokojnie, niemal swojsko. Wszędzie można dostać się pieszo, a czas płynie innym torem- jak pisał Czesław Miłosz: ,,w tym mieście nie ma wcześniej i nie ma później, wszystkie pory dnia i roku trwają równocześnie”.
Ponieważ ciekawe miejsca usytuowane są blisko siebie, Wilno pozwiedzaliśmy bez pośpiechu w jeden dzień.
Zaczęliśmy od przejścia przez Ostrą Bramę i skierowaliśmy się do niewątpliwego symbolu Wilna jakim jest obraz matki Boskiej Ostrbramskiej. Niesamowita cisza, przerywana jedynie pomrukiem modlitw w wielu językach nas onieśmieliła. Z szacunku do innych spędziłam przy obrazie dosłownie chwilę i wróciłam schodami do Pawła, który postanowił uwiecznić nasz pierwszy przystanek z bardziej bezpiecznego miejsca.
To co w Wilnie było dla mnie najważniejsze, to zetknąć się z duchem artyzmu. Tu przecież Mickiewicz tworzył Dziady i Grażynę. Na jego cześć powstała ulica Literacka, ozdobiona dziś dziełami sztuki artystów, upamiętniających najważniejszych pisarzy litewskiej literatury. Maszerowanie po uliczkach, którymi przechadzał się niegdyś Mickiewicz i ujrzenie na własne oczy dowodu na to, że poezja i szacunek do prawdziwych artystów jeszcze nie zginął, to było dla mnie chyba najistotniejsze przeżycie z podróży do Wilna.
Drugim miejscem, które mnie oczarowało była republika artystów, po litewsku Uzupis (Zarzecze).
Aby zostać ,,Zarzeczaninem” wystarczy przejść przez mostek i … poczuć się tu dobrze. A potem stosować się do Konstytucji, która głosi, że : ,,człowiek ma prawo być szczęśliwy”, ,,człowiek ma prawo kochać kota i opiekować się nim” , ,,człowiek ma prawo przynależeć do różnych narodowości”. ,,Człowiek ma prawo być wolny.”
Tak bardzo nam się tam spodobało, że zostaliśmy całe popołudnie popijając litewskie piwko i zajadając się litewskimi smakołykami. A po obfitym posiłku niektórzy huśtali się, chłodząc nogi w rzece Wilence.
Każdy potrzebuje trochę miłości: Trump just kissed a Putin boy 🙂
Zabraliśmy się też w … Troki:)
Około 30 km od stolicy Wilna leży zamek jak z bajki, otoczony bezkresem wód i zielonymi lasami. Jego czerwone dachówki odbijają się od tafli jeziora i na żywo Troki prezentują się tak samo, a może i lepiej niż jak z folderów.
Restauracje i kawiarnie przy brzegu serwują pyszne rodzime dania, kawę i trunki. A wszystko to z widokiem na raj. Piękna pogoda, obcowanie z naturą, rowerki wodne i spacery wśród zieleni, sprawiły że czas spędzony Trokach możemy zaliczyć do najbardziej udanych.
,,Bo być w Wilnie, a nie znać Trok, to tak jak być w Rzymie i papieża nie widzieć. “ – Edward Pawłowicz
Em
0 Komentarzy