Nie zrozumiecie sztuki, póki nie zrozumiecie, że w sztuce 1+1 może dać każdą liczbę z wyjątkiem 2 – Pablo Picasso

Życie dla samego życia to dla mnie za mało. Podobnie jak podróżowanie dla samych zabytków i wypoczynku. Ja muszę poczuć coś nieuchwytnego, dostępnego tylko zmysłami i osiągnąć stan tak zwanego duende.

Lubię myśleć o swoich podróżach raczej w kategorii poszukiwań. By dowiedzieć się czegoś o sztuce, by chłonąć jej siłę i przekaz, i choć trochę odsłonić tajemnicę wszechświata. A gdy spróbuję spojrzeć na dzieło oczami artysty, muszę pamiętać słowa Eugene Delacroix:

Gdybym nie miał farb, malowałbym błotem.

Prawdopodobnie większość turystów zawędruje do Luwru by odhaczyć muzeum z listy, wpaść w histerię przy Mona Lisie, zrobić sobie selfie przy Wenus z Milo, czy Nike z Samotraki i być może nawet nie poświęci uwagi na głębszą analizę. A warto. Ja spędziłam w Luwrze solidne 7 godzin, a jednak pozostawiło we mnie pewien niedosyt. A także żal, że mam tak mało czasu, aby podziwiać prawdziwą sztukę.

Fenomen Mona Lisy da się odczuć stojąc w tłumie niecierpliwych przybyszów z innych krajów. Sama La Giaconda, z tym swoim tajemniczym uśmiechem, otoczona jest kuloodpornym szkłem, strzeżona przez ochroniarza, który od czasu do czasu ulega namowom zrobienia komuś zdjęcia na jej tle. Trudno dziwić się opętańczym pielgrzymkom pod jej oblicze, jeśli jej urokowi uległ Napoleon na tyle, by trzymać obraz w swojej sypialni.

Mnie jednak bardziej urzekł Delacroix ,,Wolnością wiodącą lud na barykady”. Inspiracją dla malarza była oczywiście francuska rewolucja lipcowa, a sam autor napisał o niej tak:

Podejmuję współczesny temat – barykadę. I chociaż nie biłem się z ojczyzną, to przynajmniej dla niej będę malować. I to poprawiło mi samopoczucie – Delacroix 1830

Dynamika, smutek mieszający się z nadzieją, wolność, która ma odwagę kobiety– stojąc na przeciwko obrazu chłonęłam ducha epoki romantyzmu i rewolucji.

Podróżując, uczymy się niechcący prawdy o samym sobie, dlatego w Luwrze pierwszy raz rozdzieliliśmy się z Pawłem na kilka godzin. Byłam zbytnio zafascynowana malarstwem, podczas gdy Paweł wybrał trasę wśród rzeźb i antycznych kolosów.

Tu: Giuseppe Acrimboldo w 4 porach roku umieścił typową dla siebie kreatywną układankę, z których powstała Wiosna, Lato, Jesień i Zima, symbolizujące cykl życia człowieka.

IMG_20190525_155054.jpg

Drzewo Kruków (Caspar David Friedrich) nazywane jest jednym z najbardziej zniewalających obrazów malarza.  Pochylony i z pogiętymi gałęźmi, dąb prezentuje się raczej ponuro. Dopełnieniem mrocznej atmosfery jest stado kruków krążące nieopodal. W oddali widać zarys oceanu, a niebo tworzy przepiękny kontrast z tym co dzieje się w centrum. Muszę przyznać, że obraz przykuł moją uwagę, jakby zawierał w sobie jakąś magię.

IMG_20190525_160240.jpg

Maria Medycyjska, królowa Francji w latach 1610-1614. Tu: w koronacyjnej sukni zdobionej podwójnie szlifowanymi diamentami prawdopodobnie pochodzącymi z Indii.

glupcy 2

Można by pokusić się o opinię, że my, rodzaj ludzki, żyjemy na małych rozmiarów statku głupców (La Nef des fous). Według Bosha: pijemy, biesiadujemy i gramy w różne sobie tylko znane gierki, podczas gdy nasz statek dryfuje donikąd. Smutna, prześmiewcza prawda.

Niedosyt sztuki uzupełniłam w cudownym miejscu, którego nie miałam w planach, a skradło mi cały wyjazd. Mowa o muzeum poświęconemu Salvadorovi Dali’emu (znajdującemu się oczywiście na Montmarte).

Salvador Dali powiedział kiedyś, że jedyną różnicą między nim, a szaleńcem jest fakt, że nie zrobił nic szalonego. I to widać właśnie w jego pracach. Trudno odgadnąć, gdzie kończy, a zaczyna się jego kontrolowane szaleństwo. I za to go uwielbiam. Podobnie jak Dali’ego fascynuje mnie dzieło Lewisa Carroll’a Alicja z Krainy Czarów. 

Postać Alicji jest alegorią niewinności i naiwności: dziewczyna skacząca przez skakankę z wiankiem róż na głowie jest wolna i beztroska.  Ma jednocześnie już kobiece kształty a róże kwitnące na dłoniach symbolizują rodzącą się kobiecość i wieczną młodość. 

Najbardziej znanym motywem, występującym w sztuce Dalego jest czas. Nie jest on linearny, lecz plastyczny; subiektywny- a więc z perspektywy jednostki postrzegany na różny sposób. Miękkie zegary wyglądają niczym ser camembert– który  pojawił się w śnie artysty i stał się dla niego inspiracją.

Muzą Salvadora była jego żona, Gala. Sam artysta wyznał, że była jego Gradivą,  pogańską boginią stworzoną na podobieństwo Marsa z opowiadania Wilhelma Jensena.

Odcięła mnie od zbrodni i uleczyła mój obłęd –przyznał sam Dali- Symptomy histerii znikały jeden po drugim jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, na powrót stawałem się panem uśmiechu, śmiechu i gestów

Była jego menadżerką, największą fanką, jedyną osobą, która okiełznywała jego szaleństwo. Przeżyli razem ponad pięćdziesiąt lat, choć nie obyło się bez kłótni zwłaszcza pod koniec ich wspólnej wędrówki. Mimo to Dali mówił: Kocham Galę bardziej niż matkę, bardziej niż ojca, bardziej niż Picassa, a nawet bardziej niż pieniądze. 

Em