The rain of London pimples
The ebonystreet with white
And the neon lamps of London
Stain the canals of night
And the park becomes a jungle
In the alchemy of night.
~Louis MacNeice
Ktoś nam powiedział, że wybierając się do Londynu późną jesienią, jesteśmy szaleni. Kto jednak nas zna, wie, że nie straszne nam deszcze w podroży, mamy swoje płaszcze przeciwdeszczowe i co pewnie wielu dziwi: deszcz lubimy. Poza tym, narzekanie na to, że w Londynie pada, wydaje się być świętokradztwem.
A jednak całego pierwszego dnia naszego pobytu świeciło słońce. Odbijało się w Tamizie i londyńskich zabytkach.
Naszym zwyczajem spacerowaliśmy więc od rana do wieczora. Zaczęliśmy od London Bridge i szliśmy w kierunku Twierdzy Tower, i Tower Bridge.
Mijaliśmy klimatyczne knajpki, bary i stragany świąteczne. Natknęliśmy się na statek piracki oraz piękny, klimatyczny zakątek, wyrwany jakby ze snu. Mieliśmy wrażenie, że w Londynie wszystko jest magiczne, od mostów, poprzez budowle, na karczmach skończywszy.
London Eye na zdjęciach prezentuje się znacznie lepiej niż na żywo. Odnieśliśmy wrażenie, że na tle owianego historią jak mgłą Londynu, Londyn Eye gryzie się z innymi atrakcjami i zabytkami. Być może sama idea oglądania Londynu ze szklanego wagoniku zawieszonego wysoko jest słuszna, ale do nas nie przemawia.
To czego chcieliśmy doświadczyć w Londynie, to poczuć ducha historii. W rzeczywistości największe wrażenie zrobił na nas Pałac Westminsterski(ang. Palace of Westminster).Przeznaczeniem tego neogotyckiego budynku, w którym mieści się obecnie siedziba parlamentu brytyjskiego, był dom dla monarchów. Nie mieszkał tam od jednak żaden władca od XVI wieku. Kompleks usianych niedaleko siebie budynków to oprócz Palace of Wesminster, także Opactwo Westminsterskie i kościół św. Małgorzaty. Westminster Abbey jest miejscem, gdzie odbywały się koronacje, zaślubiny oraz pogrzeby monarchów. Pochowano tu także między innymi: Karola Dickensa, Geoffreya Chaucera, Isaaca Newtona, czy Karola Darwina.
Do Pałacu przylega wieża zegarowa, która często mylona jest z Big Benem. Tak naprawdę Big Ben, to dzwon, a sama wieża nazywa się Elisabeth Tower. Niewątpliwym symbolem Londynu są czerwone budki telefoniczne, z którymi koniecznie musiałam zrobić sobie zdjęcie.
Znad Tamizy, udaliśmy się w stronę Trafalgar Square, gdzie stoją majestatyczne czarne lwy. Ludzie bez względu na wiek, wspinali się na nie tłumnie, by zrobić sobie z nimi zdjęcie.
Z ciekawostek, do których dotarliśmy na temat Trafalgar Square: W tej części Londynu znajdowały się kiedyś stajnie królewskie, a w 2011 roku miejsce miała tu premiera ostatniej części z filmów o Harrym Potterze.
Z Trafalgar Square ruszyliśmy do Piccadilly Circus, już powżnie głodni poszliśmy do China Town, gdzie odwiedziliśmy słynny sklep M&M’sów i najedliśmy się do syta w chińskiej knajpce.
Em
0 Komentarzy